niedziela, 9 października 2016

PO [#01]: Mecz na miarę wojny, czyli kilka słów o wojnie futbolowej

Konflikt przez… mecz
Historia świata, to w dużej mierze historia wojen. Konflikty były różne. Jedne trwały kilka dni, inne toczyły się przez dziesięciolecia. Jedne wybuchały z powodu odmiennych przekonań, inne z chęci zdobycia ziemi lub bogactw. Był jednak konflikt, którego wybuch przyśpieszył… mecz piłki nożnej. Chcecie wiedzieć, kiedy to było? Na rozgrzewkę przed kolejnymi meczami reprezentacji Polski, zapraszam do poznania historii wojny futbolowej.

Kochający się sąsiedzi
Dawno, dawno temu, w czasach, kiedy Amerykanie przygotowywali się do lądowania na Księżycu, trwały eliminacje do Mistrzostw Świata w Meksyku. O awans rywalizować miały dwa sąsiadujące ze sobą kraje, których mieszkańcy, delikatnie mówiąc, niebyt się lubili. Jednym z tych państw był Honduras, drugim Salwador.

Mecz ze ścierką w roli głównej
Wszystko zaczęło się od meczu w Tegucigalpie (dla niewtajemniczonych w stolicy Hondurasu). Drużyna z Salwadoru przyjechała i… przegrała 1 : 0. To oczywiście tak podziałało na kibiców gości, iż mecz rewanżowy, rozgrywany tydzień później, miał „specjalną” oprawę. Piłkarzom z Hondurasu „przydarzyło się” zdemolowanie hotelu, mieli również przejażdżkę w towarzystwie wojska. Najgorsze czekało na nich jednak przed rozpoczęciem meczu. 15 czerwca 1969 roku oglądali, jak zamiast ich flagi pojawia się… brudna ścierka. Tak, brudna ścierka. Po takim wstępie gospodarze pokonali u siebie piłkarzy z Hondurasu 3 : 0. Ze stadionu wydarzenia przeniosły się na ulicę, w trakcie zamieszek były ofiary. Ostatni mecz, wygrany kilka dni później przez Salwadorczyków, przyćmiły ostateczne przygotowania do konfliktu. Granicę zamknięto, starcie było nieuniknione.

Wojna futbolowa, a tutaj o rolnikach
Do wojny nie doszło jedynie przez przegrany mecz. Ten był punktem zapalnym i ostatecznie przyśpieszył jej wybuch. Skąd zatem nastroje wojenne? Honduras i Salwador były republikami bananowymi. Utrzymanie się u władzy zależało w nich od uwielbienia tłumu. Jak można było je zdobyć? Oczywiście, przez ogłoszenie reform oraz walki z „wrogiem”. Tym prawdziwym lub wykreowanym. W tym czasie w Hondurasie zamieszkiwali salwadorscy rolnicy, których przymuszano do opuszczenia kraju. Na to nie mogli się z kolei zgodzić rządzący Salwadorem. Dlaczego nie chcieli powrotu swoich rodaków? Z prostego powodu. Bali się. Co mógł zrobić rolnik bez ziemi? Mógł żądać reform, wyjść na ulicę, a nawet przyłączyć się do partyzantki. W Ameryce Łacińskiej zawsze była jakaś partyzantka, a zamachy stanu zdarzały się często. Zamknięcie granic i walka obronie dobrego imienia kraju, to było coś, co mogło poprawić notowania junty.

Jak to chłopcy poszli na wojnę
Wojna futbolowa wybuchła ostatecznie 14 lipca 1969 roku i trwała zaledwie kilka dni. Określana wojną stu godzin przyniosła śmierć kilku tysiącom osób. Walki przerwano w wyniku interwencji Organizacji Państw Amerykańskich 18 lipca, ale na traktat pokojowy należało jeszcze długo poczekać. Podpisano go dopiero… w 1980 roku. Co przyniosła wojna? Nie rozwiązała problemów, a jedynie nasiliła walki o władzę w obu państwach. Honduras i Salwador czekało jeszcze wiele zmian politycznych. To jest jednak już inna historia.

Postscriptum. Do poczytania na długie wieczory
Wojna futbolowa została poruszona w jednej z książek Ryszarda Kapuścińskiego. Co można w niej znaleźć? Relacje z wydarzeń mających miejsce w Afryce oraz Ameryce Łacińskiej w latach 60. z punktu widzenia korespondenta prasowego. Całość napisana lekkim piórem, pełna niebezpiecznych przygód i prób ukazania mentalności ludzi z tzw. Trzeciego Świata. Pigułka historyczna podana w atrakcyjnej formie.

Paweł

Wykorzystane ilustracje:
  1. Autor: Comfreak; źródło: Pixabay.
  2. Autor: CIA; źródło: CIA, The World Factbook, 2004.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz