niedziela, 6 listopada 2016

PO [#02]: O bitwie pod Karánsebes, czyli jak przegrać bez przeciwnika

Bitwa na miarę Nagrody Darwina
Jak dobrze wiemy, wojny wybuchały czasami z dość absurdalnych przyczyn. Punktem zapalnym, uznanym za powód do rozpoczęcia działań, mogło być w zasadzie wszystko: śmierć ukochanego władcy, zajęcie określanego terenu, czy… przegrany mecz piłki nożnej. O tym ostatnim mogliście przeczytać we wcześniejszym wpisie (o tutaj). Nie tylko sam konflikt mógł mieć interesujące podłoże. Pojedyncze starcia potrafiły być jeszcze bardziej oryginalne. Dość powiedzieć, że stoczono bitwę, która z powodzeniem miałaby szansę na Nagrodę Darwina. Jak to jest przegrać bez wroga? Jak zwyciężyć, gdy nie ma cię nawet na miejscu walk? Dowiecie się tego z opowieści o bitwie, której „nie było”. Zapraszam do lektury.

Turecki rozbiór Józefa II
To dość niezwykłe starcie miało miejsce w okolicy miasta Karánsebes w roku 1788. Na początku nic nie wskazywało, że będzie tak spektakularne. Miała to być jedna z wielu bitew między Monarchią Habsburgów a Imperium Osmańskim. Jak do niej doszło? Zacznijmy od początku. Austriacki cesarz Józef II założył, iż państwo sułtana Abdülhamida I, najlepsze czasy ma już za sobą. Turcja była bowiem regularnie osłabiana buntami, kolejnymi wojnami z Imperium Rosyjskim oraz z jego własnym państwem. Cesarz miał podjąć decyzję, iż należy doprowadzić do oderwania znacznych ziem od Imperium Osmańskiego. W ten sposób rozpoczął działania zmierzające do „tureckiego rozbioru”.

Józef II i jego armia „multikulti”
Józef II Habsburg przygotował się solidnie do kampanii. Zebrał ogromną armię w liczbie blisko 250 tysięcy żołnierzy, których wyposażył w olbrzymią ilość dział i zaopatrzenia. Następnie podzielił swoje siły na dwie części. Większymi, w liczbie 125 tysięcy mężczyzn, miał dowodzić osobiście. Dodatkowo mógł liczyć na pomoc cesarzowej Katarzyny II, której oddziały wcześniej zaatakowały Turków. Dla porównania sułtan Abdülhamid I wystawił armię w liczbie 100 tysięcy żołnierzy. Wydawałoby się, iż Józef II mógł być pewien wygranej. Miał nowoczesną, bardziej liczną armię i wsparcie sojusznika. Nie uwzględnił jednak jednej kwestii, jaką było… wielonarodowe państwo. Jego cesarstwo było zlepkiem kilku dawnych krajów i kilkunastu narodów. Podobnie było z armią. Kto w niej służył? Oczywiście Austriacy i Węgrzy, ale także… Chorwaci, Serbowie, Słoweńcy, Czesi, Włosi, Rusini, Polacy itd., itd. Nie dość, że większość z nich średnio za sobą przepadała. Często jedynymi cechami wspólnymi były: niechęć do austriackich oficerów i ...nieznajomość języka niemieckiego, w którym wydawano komendy. Taka „multikulti” powinna zaniepokoić cesarza. Ten jednak w 1787 roku wydał rozkaz rozpoczęcia wojny. Zaczęło się!

Bitwa o alkohol
Pierwotny plan cesarza zakładał zajęcie Belgradu, jako miasta o dużym znaczeniu strategicznym. Zarzucił jednak ten pomysł. Postanawiając przenieść działania jeszcze bardziej w głąb Imperium Osmańskiego, rozpoczął marsz na wschód. W tym czasie w jego kierunku zmierzała część sił tureckich pod dowództwem Wielkiego Wezyra Jusufa Paszy. Nim jednak dotarła na miejsce i oddała choć jeden wystrzał, zdążyła wygrać bitwę. Jak to możliwe? Przenieśmy się w przepiękną noc 17 września 1788 roku, kiedy w okolice Karánsebes dotarła armia Józefa II. Cesarz wydał rozkaz przeprawy przez rzekę Temesz i rozbicia obozu. Jego kawaleryjska straż przednia jako pierwsza znalazła się na drugim brzegu. Co zrobiła później? Dobrała się do zapasów i rozpoczęła ucztę, zakrapianą dużą ilością alkoholu. Wszystko trwało w najlepsze, do momentu przybycia wolniejszej piechoty. Zmęczeni żołnierze zażądali oddania im ostatniej beczki trunku. Podpici kawalerzyści oczywiście odmówili. Doprowadziło to do kłótni, przepychanek, a ostatecznie do walki. Tak, przez alkohol zaczęła się „bitwa” pod Karánsebes.

Nieznajomość języków szkodzi
Kolejne wydarzenia potoczyły się lawinowo. Piechota próbowała ostrzałem zmusić kawalerzystów do poddania się. Ci, ukryci za beczkami, byli dla niej zbyt trudnym celem. Atakujący żołnierze postanowili uciec się do podstępu i zaczęli krzyczeć: „Turcy!, Turcy!”. W ten sposób chcieli przerazić obrońców. Nie przewidzieli jednak wybuchu ogólnej paniki. Najpierw kawalerzyści, a później sami sprawcy tego zamieszania, zaczęli w popłochu uciekać przez rzekę. Po jej drugiej stronie obozowały pozostałe siły Józefa II. Odpoczynek przerwały im wystrzały dochodzące z miejsca, do którego ruszyła ich straż przednia. Była jednak noc i niewiele mogli dostrzec. Nie można się zatem dziwić, iż w ciemności odmienne mundury uciekających kawalerzystów wzięli za… atakujących Turków i skierowali w nich ostrzał artylerii. Pełnię zamieszania dopełnili „goniący” jeźdźców piechurzy oraz oficerowie austriaccy. Ci drudzy mieli krzyczeć do żołnierzy „Halt!, Halt!”. Jak jednak wspomniano wcześniej ich podwładni znawcami języka niemieckiego nie byli i uznali to za… bojowy okrzyk „Allah!, Allah!”. W powstałym chaosie o mało nie zginął sam cesarz, któremu groziło równocześnie postrzelenie, stratowanie i utonięcie. Ostatecznie zdołał wycofać się z częścią sił. Pozostałe uciekły lub zginęły w nocnej bitwie. Tak Austriacy przegrali z… Austriakami.

Prawdziwi Turcy w bitwie pod Karánsebes
Gdzie byli w tym czasie prawdziwi Turcy? Znajdowali się o dwa (!) dni drogi od wojsk Józefa II. Kiedy więc Wielki Wezyr przybył w okolice przeprawy, musiał się ogromnie zdziwić. Zamiast oczekiwanej armii wroga, ujrzał około dziesięciu tysięcy zabitych i rannych. Na takim „zwycięstwie” skorzystał dwukrotnie. Pokonał bez wystrzału siły Habsburga oraz mógł liczyć na wielką nagrodę. Za każdą głowę nieprzyjaciela wyznaczono znaczną sumę, którą wezyr zamierzał otrzymać. Tymczasem Józef II z pewnością nie miał dobrego humoru. W bitwie stracił około 10 tysięcy żołnierzy, a przed nią ponad 30 tysięcy w wyniku chorób i… napięć między narodowościami. Nie był też zdolny do poważniejszego zagrożenia siłom Imperium Osmańskiego. Wprawdzie odniósł kilka sukcesów, jednak zakończenie konfliktu w 1791 roku było całkowicie różne od zakładanego. Z wielkich marzeń wyszła wielka porażka. Józef II tej klęski już nie doczekał, umarł rok wcześniej.

Morał z bitwy: alkohol to zło, a języki to podstawa
Podsumujmy. Józef II Habsburg zebrał większą armię, lepiej ją wyposażył i mógł liczyć na pomoc Katarzyny II. Tymczasem przegrał przez… beczkę z alkoholem. Jego żołnierze myśleli, że atakują ich Turcy, walczyli ze sobą i omal nie stratowali swojego cesarza. Jaką poradę otrzymałby Józef II w XXI wieku? Zainwestuj w wyjazdy integracyjne i kursy językowe podwładnych. Inaczej dostaniesz Nagrodę Darwina za najgłupszą bitwę. I kto tu mówi, że historia jest nudna?

Paweł

Wykorzystane ilustracje:
  1. Portret Józefa II Habsburga; autor: Joseph Hickel (1736-1807); źródło: Wikimedia Commons; domena publiczna.
  2. Herb wielki Józefa II; autor: Tom Lemmens (with Heralder); źródło: Wikimedia Commons; licencja CC BY-SA 3.0 (link do licencji).
  3. Portret Abdülhamida I, autor: nieznany, źródło: Wikimedia Commons; domena publiczna.
  4. Obraz przedstawiający Józefa II i jego żołnierzy; autor: nieznany; źródło: Wikimedia Commons; domena publiczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz